Cześć

Na tę stronę natrafiłem przypadkiem, szukając w sieci czegoś pożytecznego na temat wokalu, technik, ćwiczeń itd... Śpiewaniem interesuję się już od kilku lat, 3 lata jeździłem na prywatne lekcje śpiewu do Zabrza, potem przeniosłem się do Ogniska muzycznego w moim mieście, gdzie przesiedziałem rok. Moje zdanie jest takie, że zmarnowałem tylko ten czas i pieniądze, bo nie nauczyłem się niczego, NICZEGO, mój głos w ogóle nie uległ żadnej poprawie. Dziś chyba już wiem dlaczego, po prostu przy śpiewaniu napinałem za bardzo mięśnie brzucha, co powodowało, że byłem cały spięty, napięty, głos wydobywałem siłą, w konsekwencji przy wyższych dźwiękach miałem zawsze zaciśnięte gardło, co mnie bardzo irytowało. Nauczyciele oczywiście mówili mi, że mam być rozluźniony, mam się nie napinać, dodatkowo używając swoich sformułowań magicznych typu: rozluźnij gardło, śpiewaj na maskę, wąchaj dźwięk itp, itd... Nigdy nie wiedziałem o co im tak naprawdę chodzi, a gdy dopytywałem to tym bardziej przez ich wyjaśnienia miałem mętlik w głowie. Gdy w ogóle nie napinałem mięśni było jeszcze gorzej, więc napinałem z powrotem, kombinując i szukając tej właściwej drogi wydobywania dźwięku. Prosiłem o jakieś ćwiczenia np. przepony, albo czegokolwiek innego, bym mógł wykonywać je w domu dodatkowo, bo może by to coś pomogło, ćwiczeń nie otrzymałem żadnych, niestety. Myślałem że babka, która uczy w Państwowej Szkole Muzycznej śpiewu, bo z taką miałem do czynienia w Ognisku Muzycznym zna różne triki, sztuczki, ćwiczenia, jest w tym obeznana, bo w końcu uczy innych, a tu klops... Jeszcze wcześniej, zanim zacząłem prywatne lekcje i zanim trafiłem do Ogniska, próbowałem zdawać 2 razy egzaminy do tejże Szkoły Muzycznej na wokal, gdzie uczyła właśnie ta pani, która później uczyła mnie w Ognisku (mieściło się ono w Państwowej Szkole Muzycznej). Okazało się, że egzamin składa się między innymi z wiedzy teoretycznej, toteż zacząłem wkuwać materiał z różnych książek, które mi w tej szkole polecono. Powiedziałem że nie popuszczę, muszę się tam dostać i śpiewać, jak z upartością maniaka... Przyszedł dzień egzaminów, oblałem na śpiewie, nie przyjęli mnie, bo powiedzieli, że mam wadę wymowy i źle wymawiam "R"... W ten oto sposób jeden rok szkolny miałem stracony... Od razu poszedłem do logopedy, w domu ćwiczyłem bez przerwy mój ryjek... Po około 2 miesiącach, może trzech, przyszedłem z powrotem do Szkoły Muzycznej, ale tym razem trafiłem do Ogniska Muzycznego. Pani, która mnie egzaminowała, a z którą miałem zajęcia ze śpiewu, nie mogła się nadziwić, że tak szybko uporałem się z tą wadą.... Minął rok naszych zajęć... Poprosiłem Andrzeja Lamperta o pomoc w przygotowaniu mnie do egzaminu ze śpiewu. Zgodził się bez problemu i dziękuję mu za poświęcony mi czas. Razem chodziliśmy do tego samego LO. Jednak On miał lepiej ode mnie, bo kiedy on zapisywał się do tej Szkoły Muzycznej przyjmowali bez egzaminów.... Z tego co mi teraz się przypomina, to nie był mój pierwszy raz z tą szkołą... Pamiętam, że będąc dzieckiem, przechodziłem kiedyś z mamą obok niej i sam zaciągnąłem ją za rękaw do środka, żeby zapisała mnie na lekcje fortepianu.... Oczywiście wyszliśmy z kwitkiem, bo i tak mnie nie przyjęli, to była tylko krótka rozmowa bez egzaminów, nie pamiętam dlaczego mnie nie chcieli, być może był to początek roku szkolnego.... Mniejsza z tym.... Wracając do tematu - startowałem go egzaminów po raz drugi i okazało się, że znów mnie nie przyjęli, śpiew wyszedł ok, ale jednak miałem za mało punktów... Choć wcześniej mówili mi, że inaczej oceniają ludzi, którzy przychodzą z ulicy, bo są świadomi tego, że ci ludzie nie mają takiej styczności z muzyką, jak ci, którzy już uczą się w tej szkole... To była dla mnie już porażka... Moje marzenia legły w gruzach, obraziłem się na cały świat, bo to była moja ostatnia szansa. Za trzecim razem już nie mogłem podejść do egzaminów, bo przekroczyłem 21 rok mojego życia

No po prostu cudownie. Po tym wieku nie przyjmują, bo z głosem już nic nie da się zrobić, tak mi to wytłumaczono, ale o muzyce mam nie zapominać, dodano... Więc zabrałem się stamtąd i odszedłem... Ale co jakiś czas przychodziła ta chęć zaśpiewania, więc szukałem w sieci rożnego typu materiałów, obozów wokalnych, jednak mogłem i mogę się zadowolić jedynie wskazówkami, jakie sam sobie znajdę na necie, wiem że to jest kropla w morzu, jednak na jakieś wyjazdy, SLS, czy inne lekcje mnie nie stać, a z pracą też różnie to bywa, staram się zarobić jakiś grosz poprzez agencję pracy. Czasem pracuję w Tesco na kasie, czasem na hali sprzedaży, tylko że z tymi wolnymi miejscami pracy też różnie bywa, bo jest taka zasada: kto pierwszy ten lepszy

Trzeba być szybszym od innych by "zaklepać" sobie miejsce pracy, które ukazuje się na stronie agencji. Obecnie moje życie idzie pod górkę już od pewnego czasu, ale jakoś trzeba sobie radzić... Jako że jestem tylko po liceum, bez zawodu, zacząłem uczyć się na ratownictwie medycznym, nauka trwa dwa lata i już dziś miałbym ją skończoną, gdyby nie fakt, że z pewnych przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem zrobić sobie roczną przerwę.... cóż.... życie... Teraz od września wskakuję na drugi rok na szczęście, bo sprawy trochę się poukładały. Jednak o muzyce nie zapominam, i teraz moje marzenie: gdybym miał kiedyś taką możliwość (w co tak na prawdę już wątpię) porzucić ratownictwo dla profesjonalnego zajmowania się śpiewem, zrobiłbym to bez chwili wahania... Przynajmniej marzenia sprawiają, że życie jest ciut milsze. Dziś mam 28 lat, więc może już trochę za stary jestem na takie odrywanie się od rzeczywistości. Teraz dopiero wiem, co to znaczy nie napinać się przy śpiewaniu, pluję sobie w brodę, że nie jarzyłem tego kilka lat wcześniej, ale czasu się nie cofnie. Janek - bardzo pomocna jest twoja strona, widzisz... nie wiedziałem nawet, że w muzyce jest coś takiego jak ćwiczenia szyi i twarzy, dowiedziałem się o tym dopiero od Ciebie... I proszę o więcej

To tyle o mnie

Pozdrawiam wszystkich

!! Radek