Rodzice tacy już są. Moi są mało uczuleni na muzykę, niestety. Mama się lubi czasem pozachwycać czymś porządnym.
Ja odkryłam u siebie mała predyspozycję. Zawsze próbowałam męczyć altowe piosenki i nie wychodziło w 95% przypadkach

Kiedyś śpiewałam w grupie muzycznej(3 lata), ale zawsze mi tam kiepsko szło, za niski repertuar, jedynie mi Beatlesi szli. E to takie luźne, śpiewu, siewu raz w tygodniu, potem występ w teatrze i tyle.

Ostatnio znowu zabrałam się za śpiewanie tylko już piosenek w wyższych tonacjach. Zaczęłam śpiewać bardziej miękko i wyżej

Wychodzą mi całkiem nieźle piosenki Epicy, Within Temaption, coś z starego Nightwish tez zaśpiewam z nowego prawie nic i nawet nie chce.
Głosik to ja troszkę mam zbliżony do Sharon z WT,ale ona nie śpiewa klasycznie.
A i jestem dość młodziutka, bo jeszcze 15 nie mam.

Jak sobie moje stawowe problemy wyzdrowieją (to potrwa), to zapiszę się na lekcję śpiewu, namierzyłam już jakaś śpiewaczkę operową, która udziela lekcji.
Bez rozgrzania głosu 20 min nie zaśpiewam wysoko, a potem mi się szybko meczy krtań.
Staram się śpiewać przeponą( chyba źle), ale krtań mi nawala po ok niecałej godzinie. A potem mam zdarte gardło przez kilka h.

Wiecie co z tym zrobić?
