Cytuj:
Nie, bo nie rozmawiałem o dowodach, skretyniały warchole, tylko o przesłankach i nie traktuję tego jako dowód, co już pisałem wcześniej. Wystarczy przeczytać.
Zresztą, gdyby udało się obalić ewolucję, część przeszłych argumentów ewolucjonizmu świetnie by się wpasowała w kreacjonizm. Odwrotnie zresztą też.
Serio, bawi mnie, że pokazuję drugi punkt widzenia (żeby on był jeszcze jakoś mój osobisty ), a ty dalej pieprzysz bez sensu i mi wciskasz w palce rzeczy, których nie napisałem ZACZNIJ CZYTAĆ CO INNI PISZĄ
Super, a ja w ostatnim poście pokazałem ci, że nie musimy rozmawiać o dowodach. Ale powiedziałeś: przesłanki. Więc porozmawiajmy o sensie tych przesłanek. Wg ciebie, ty inteligentna małpo:
1. Brak dowodów na ewolucję
To jedna z przesłanek, że może istnieć bóg. Tak?
Pytałem o to z dwa razy w kolejnych postach. Prosiłem też w moim poście, byś powtórzył które punkty pominąłem, wybrał temat który zlałem aby na niego porozmawiać. Tego też nie zrobiłeś.
Czytałeś mój ostatni post?
No chyba że...
Cytuj:
drugi punkt widzenia (żeby on był jeszcze jakoś mój osobisty ),
Aha. Czyli przedstawiłeś fałszywe przesłanki, wiedząc, że nie mają one najmniejszego sensu, tylko po to, by przedstawić drugi punkt widzenia, o którym wiesz, że jest bez sensu?
Jeżeli tak, zasługujesz na złoty order mistrza kretynizmu.
Powtarzam po raz trzeci, odnieś się do mojego tekstu i skończ z tymi TO NIE DOWODY TYLKO PRZESŁANKI!
Co z tego? Przesłanki też muszą mieć sens, żeby były przesłankami.
Twoje nie mają, a jeśli uważasz, że mają, to obal moje wykazanie braku ich sensu, co zrobiłem w ostatnim poście skierowanym do twojej, jakże uroczej osoby.
Pomogę ci.
Podałeś szereg przesłanek (posta tego chyba już nie ma, bo sam post roił się od wulgaryzmów i wycieczek w moim kierunku jakby pisał go rasowy dres z blokowiska) Które miały prowadzić do stwierdzenia, że są szanse że bóg istnieje. Porozmawiajmy więc o ich zasadności.
**************************************RYJCIU*****************************************Ryjciu napisał:1. Brak żadnych dowodów na prawdziwość teorii ewolucji. Bardziej prawdopodobny jest więc kreacjonizm.
2. ...Co oznacza, że musi istnieć stwórca.
3. 95% skamielin znajdowana na Ziemi to stworzenia morskie. Wskazuje to na to, że mimo, że Biblia może być tylko książką historyczną, to jednak opisuje faktyczne wydarzenia. Jak choćby potop. To znaczy, że jest źródłem historycznym.
4. Naukowcy zbadali "datę ważności" ludzkiego organizmu, i wyszło im... 120 lat. Zgadnij, co jest napisane w Biblii? To znaczy, Biblia opisuje mechanizmy biologiczne prawidłowo
1. Czy brak dowodów na jedną teorię udowadnia prawdziwość innej teorii? Pomyśl. Błagam.
2. Nie tego nie oznacza. Bo nawet jeśli by się okazało, że teoria ewolucji to stek bzdur, to nie prowadzi nas to w
żaden sposób do stwierdzenia, że istnieje bóg. Jahwe czy też inny, dowolny spośród tysiąca innych. Jedyne co wówczas możemy powiedzieć, to "nie wiem". A nie "nie wiem, więc to musiał być bóg"
3. Ziom zabiłeś mnie. W komiksie o Spider-manie występuje Nowy Jork. Nowy Jork istnieje naprawdę. Spider-man istnieje naprawdę? [Tutaj sprostowanie. Ryjciu pouczył mnie, że mówił w tym punktcie o zdarzeniu nie o bogu. Spoko, zatem nie jest to przesłanka prowadząca do stwierdzenia że są szanse na istnienie boga. Jest to zupełnie zbędna przesłanka prowadząca donikąd, może do tego, że jest to dowód, że w ksiązkach fantasy pojawiają sie czasem faktyczne zdarzenia, które miały miejsce w rzeczywistości]
4. Mhm. Zwłaszcza Noe który żył 600 lat. I jego rodzina.
ŁAŁ. We Władcy Pierścieni, napisali, że Śródziemie jest kulą zawieszoną w przestrzeni... Nasza ziemia też... WŁADCA PIERŚCIENI ISTNIEJE! (dla mniej kumatych; porównanie do śródziemia; nawet gdyby w biblii jasno i wyraźnie było napisane, że człowiek jest zaprojektowany by żyć 120 lat, nie prowadzi to w żaden sposób do stwierdzenia, że reszta twierdzeń n/t boga zawarta w tej samej księdze jest sensowna) [sprostowanie, Noe żył 950 lat. Zapomniało mi się.] Czyli ta przesłanka też nie ma najmniejszego sensu.
Przy okazji stwierdzenia ryjcia, że biblia opisuje mechanizmy biologiczne poprawnie...Upadłem na ziemię, i ze śmiechu nie mogłem się na chwilę podnieść. Aby poprawić wam a także sobie humor, przytoczę fragment biblii (Czyli Genetyka według Jahwe):
KSIĘGA RODZAJU, ROZDZIAŁ 30, WERS 37Pasterz:Panie. Ja i mój sąsiad mamy kozy. Wszystkie jego kozy są ubarwione tak samo i jednolicie, a wszystkie moje są w ciapki. Mój sąsiad ma ich wszak więcej i mnie to wkurza, więc chciałbym się troche wzbogacić, najlepiej jego kosztem.
bóg:Oto ja, twój Pan,
Musisz postąpić następująco: Udaj się na pastwiska twojego sąsiada. Idź nad rzekę, gdzie jego kozy chodzą napić się wody a przy okazji się parzą (kopulują). Weź ze sobą nóż. Powycinaj w korze drzew rosnących nad rzeką dziury, aby jasne drewno wyglądało spod ciemnej kory. Zrób tak, by parzące się kozy i owce twojego sąsiada widziały te drzewa podczas parzenia się.
I już. Zgodnie z prawami genetyki, gdy kozy i owce twojego sąsiada będą się parzyć mając przed sobą owe drzewa 'w ciapki' ich potomostwo urodzi się umaszczone w ciapki!
Oto Słowo Pańskie.
Mnie niech będą dzięki.
Informacje zgodne ze współczesną nauką i/lub dobre opisanie biologicznych procesów?
Dobra, koniec beki z Biblii.
Jedziemy dalej:
Ryjciu napisał:Stalinizm, komunizm, nazizm... Wymieniać dalej? BRAK WIERY W BOGA doprowadził Hitlera do EUGENIKI. Kumasz czacze, czy dalej tworzysz alternatywną logikę?
I
To nic, podaję to jako argument przeciwstawny do tego, że ateizm jest jedynym słusznym poglądem. Jak widać, gówno dupa cycki, potrafi wyrządzi tyle złego, co znienawidzona przez ciebie "religia Jahwe".
[przypisek: czyli fakt, że Hitler posiadał brak wiary w bogów, doprowadził do okrucieństw z jego strony. Brak wiary to spowodował. Podobnie jak brak jednego jądra doprowadził go do znienawidzenia żydów, a brak paznokcia u lewej ręki Putina doprowadził go do stwierdzenia, że zajmie Krym]
noONE napisał: Ateizm niczego nie powoduje sam w sobie, ponieważ jest on brakiem twierdzeń, a nie twierdzeniem. Sam brak twierdzenia do niczego nie prowadzi. Nie wierzę w to, że jutro będzie koniec świata. Po południu zabiję kogoś, bo nie wierzę, że jutro będzie koniec świata.
Hitler miał też wąsy, Stalin też. Obydwoje mordowali, czyli posiadanie wąsów może wyrządzić tyle złego ile bycia ateistą czy teistą? HEHEHEH.
Ateizm jako taki do niczego nie prowadzi. Brak czegoś nie może czegoś powodować nie zmieniajmy definicji ateizmu. Definicja ateizmu to brak wiary w bogów, a sam brak takich wierzeń w żaden sposób nie prowadzi do niczego.
Ktoś jest ateistą i podpalił kościół, bo nie wierzy w boga.
NIE.
Podpalił kościół dlatego, że był piromanem i (zapene) idiotą, tudzież antyklerykałem.
Ateizm to tylko brak wierzenia w bogów.Natomiast teizm jest zbiorem twierdzeń, nakazów i zakazów, a księgi religijne (flagowy przykład naszej biblii) zawierają liczne nakazy i zakazy, które są zwyczajnie głupie/bestialskie/zwyczajnie złe, i stosując się do nich, z powodzeniem możnaby uznać, że szanujący siebie i swojego boga chrześcijanin, powinien mordować, palić i gwałcić
I na dodatek, jeśli wierzę w boga ślepo i stosuję się do jego nakazów i zakazów [kamieniuj homoseksualistów], to idę kamieniować homoseksualistów. Jeśli nie idę, łamię nakaz boga i zapewniam sobie drogę do piekła. Mało tego, jeśli pójdę kamieniować homoseksualistów, to też pójdę do piekła bo inny zakaz Jahwe mówi: nie zabijaj. Czyli i tak i tak pójdę do piekła.
To jest właśnie poziom sensowności biblii.
I:
1.Teista gnostyk - wierzę w istnienie boga i twierdzę, że wiem że on istnieje (potrafię to udowodnić).
2.Teista agnostyk - wierzę w istnienie boga, jednak nie roszczę sobie wiedzy n/t jego istnienia (nie twierdzę, że potrafię to udowodnić).
3.Ateista – brak wierzenia w istnienie boga.
4.Antyteista agnostyk - wierzę w nieistnienie boga, jednak nie roszczę sobie wiedzy n/t jego istnienia (nie twierdzę, że potrafię to udowodnić).
5.Antyteista gnostyk - wierzę w nieistnienie boga i twierdzę, że wiem że on nie istnieje (potrafię to udowodnić).
Postawię ci piwo, jeśli uznasz że ten podział nie ma sensu i to udowodnisz. Tylko nie przytaczaj innych definicji, bo internet się od nich roi. Wybierz sobie np. jakąś inną definicję i wykaż, że jest lepsza od tej, którą przytoczyłem.
Postawię ci drugie piwo, jeśli zacytujesz mnie mówiącego, że boga nie ma.
Ryjciu napisał:[przypisek: chodzi o jego stwierdzenie BÓG JEST POZA LOGIKĄ, oraz klasyczny paradoks: czy bóg może stworzyć kamień, którego nigdy później nie bedzie mógł podnieść]
No własnie stworzył, a potem go podniósł. Na tym polega wszechmoc. Nie na tym, że się bóg zamknie w twoje ograniczone pojmowanie czasu i przestrzeni, tylko na tym, że złamie twoje logiczne zasady.
I o to tu chodzi. Bóg nie jest logiczny. Jest wszechmocny, po co ludzka logika?
noONE napisał:No tak, stworzył kamień którego nie będzie mógł NIGDY PÓŹNIEJ PODNIEŚĆ, podnosi go więc chwilę później, bo może, bo jest wszechmogący, ale jednak nie, bo nie potrafił stworzyć kamienia którego jednak nie będzie mógł NIGDY PÓŹNIEJ PODNIEŚĆ, ale nie, jednak go podnosi chwilę później bo jest wszechmogoący... I tak do usranej śmierci.
Jasne, po co mu nasza logika. Jeśli w samym koncepcie bóg jest sprzeczny i jest jednym wielkim paradoksem, to po co stosować logikę? Lepiej ślepo uwierzyć, że mimo iż cała istota boska wydaje się być kompletnie bez sensu, to trzeba założyć, że jest ona idealna (i w ogóle istnieje) [edit]WŁAŚNIE DLATEGO, że jest wszechmocna i jest poza logiką.
Ryjciu moim mistrzem.
Przy okazji, tak samo mogę obronić takie postaci jak np. tatuś Muminka i Spider-Man.
Poza tym, jeżeli bóg jest poza logiką i naszą zdolnością pojmowania, czemu przypisujemy tej istocie jakiekolwiek cechy?
To trochę tak jak ksiądz, z którym gadałem niedawno: "Nie oceniam boga, on jest niepojęty, nie odważyłbym się go ocenić. Wierzę że jest miłościwy".
Na razie wystarczy.
Jeśli ponownie mnie zignorujesz, zaprzestaniemy rozmowy.
Ponadto: jeśli uznasz że gdzieś sie gigantycznie mylę, postaraj się powstrzymać od swoich klasycznych wycieczek. Szkoda by było, gdyby Nashville znowu musiał kasować twoje posty, które są dla mnie tak cenne.
Pozdrawiam.
EDIT: Co do tych punktów, które ja zlałem z racji tego, że nie miałem czasu, albo ich nie zauważyłem : Umieść je w swoim poście. Skonstruuj sensowne pytania, najlepiej je numerując np:
1. Skoro nie wiemy, czy bóg istnieje, to warto utrzymywać w niego wierzenie, bo wtedy dobrze się czujemy. Tak samo jak nie wiemy, czy gdzieś istnieje życie, ale mocno w to wierzymy bo przecież wszechświat jest wieelki
Wyłóz gdzie twoich zdaniem znajduje się błąd w moim rozumowaniu, i po kolei leć z każdym kolejnym argumentem. Jeśli na niektórymi argumentami nie będziesz miał czasu, lub zwyczajnie nie będziesz potrafił polemizować, wspomnij o tym w swoim poście. Ja tak zrobię, jeśli spotkam się z takim argumentem z twojej strony.
Ponieważ coraz bardziej skłaniam się do tego, że jesteś po prostu trollem i wypisujesz te głupoty bo jesteś głupotą, daję sobie kredyt na to co odpiszesz. Jeśli będzie do odpowiedź sensowna, to się do niej ustosunkuję, ale jeśli znowu stwierdzisz że biblia opisuje mechanizmy biologiczne poprawnie, lub że dowodem na istnienie boga jest fakt, że nie można jego istnienia udowodnić, to zignoruję cię jak zwykłego smarkacza z zerówki.
**********************************************************************************Cytuj:
O o, w końcu prawdziwy teista. Albo czuje się obecność Boga, albo nie. I tylko do tego się to sprowadza, o czym Ateiści i Teiści wiedzą, ale poszukująco-wojujący już nie
Oczywiście, że do tego się to sprowadza, Rakso. Poszukująco-wojujący również to wiedzą.
Rzecz w tym, czy fakt, że czuje się obecność boga wskazuje na to, że on istnieje? Jeśli tak - to dlaczego?
Dlaczego tak trudno zrozumieć, że fascynują mnie ludzie, którzy za pomocą uczuć określają czy coś jest prawdą czy nie?
Cytuj:
Twoje kombinacje przy prawdopodobieństwie. Do tego już się nie odniosłeś, ojej
Wyłóż to w formie jednego posta. Bardzo możliwe, że w temacie prawdopodobieństwa gdzieś coś bez sensu palnąłem.
Cytuj:
Nashville - tak, wierzący są w takich dyskusjach na przegranej pozycji. Rzecz w tym, że często o tym nie wiedzą. A upośledzenie ich ośrodków mózgowych odpowiedzialnych za krytyczne myślenie w obrębie odczuć religijnych jest świetnym wyjściem do tworzenia pełnych sprzecznośći i nielogiczności argumentów."
Całe 13 stron czekam na dowód na istnienie boga.
Nie otrzymałem ani jednego. Mało tego, nikt nie wdał się nawet w dyskusję n/t jakiegoś argumentu.
Tak jak mówiłem - krytykuję u takich osób podejście do sprawy wiary, nie same osoby. Jest różnica czy komuś powiem, że jest debilem a że jego przemyślenia są bez sensu.
Cytuj:
Twoje wypowiedzi w temacie teizmu, obrażanie wierzących i próby obalania wszelkich dowodów na istnienie boga, dają raczej obraz ciebie jako wojującego ateisty, aktywnie próbującego wierzyć w to, że boga jednak nie ma.
1. Nie obrażam teistów, krytykuję ich bzdurne poglądy
2. Nie obalam jak na razie od pewnego czasu żadnych dowodów na istnienie boga, bo ostatnie to podawała chyba Simonja 10 stron temu, i kiedy obaliłem je wszystkie, stwierdziła, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę (hehe)
3. Nie wierzę, że boga nie ma. Gdybym był wojującym ateistą wierzącym w nieistnienie boga, nie byłbym ateistą tylko antyteistą gnostykiem (wierzę, że bóg nie istnieje i mogę to wykazać). Nie twierdzę że bóg nie istnieje, obalam tylko dowody które prowadzą do uznania że on istnieje ale sa bezsensowne. Jeśli znajdzie się jakiś którego nie zdołam obalić, i w logiczny sposób poprowadzi on do stwierdzenia, że bóg istnieje, wówczas natychmiast stanę się teistą, bo będzie to postawa bardziej zgodna z rzeczywistością niż ateizm. Nie wezmę niczego na wiarę. Np. nie uwierzę, że ryjciu potrafi przedstawić sensowny argument... a że potrafi przedstawić sensowny argument bez wylania na mnie wiadra pomyj to już w ogóle, póki faktycznie go nie przedstawi.
Cytuj:
To, że dodajesz ciągle dopisek "brak wierzenia", nie oznacza, że nie podstawiłeś się po którejś stronie barykady. Normalny Ateista w ogóle by nie zakładał takiego wątku, bo ma gdzieś te kwestie, skoro w nic nie wierzy.
Bardzo nielogiczne jest twoje postępowanie.
Dlaczego normalny ateista w ogóle by nie zakładał takiego wątku? Ateizm to tylko brak wierzenia w bogów. Jestem normalnym ateistą który dla funu założył ten temat na forum wokalnym. Mierzę się tutaj z argumentami teistycznymi, nie zakładam z góry że są one błędne. Wszystko co jest ponad "brakiem wierzenia w bogów" jest już czymś innym, niż ateizm.
Jestem wyznawcą tylko tego twierdzenia: Nie ma sensu utrzymywać wierzenia w jakiekolwiek twierdzenia jeśli brak jest podstaw, by uznać je za prawdziwe. Najlepsze jest to, że to doskonały przykład na to, że teiści absolutnie debilami nie są. Nie wierzą bowiem np. w to, że ziemia jest tak naprawdę Okiem Giganta Ziejącego Ogniem. Nie wierzą w to, że jeśli obrócą się dwa razy w lewo a dwa razy w prawo, nauczą sie latać. Nie wierzą że w lesie są jednorożce. Nie wierzą w Spider-mana.
Oni są tylko zindoktrynowani religijnie (zaleznie od wyznania), i uznają twierdzenia religijne za prawdę kompletnie ślepo, nie zauważając, że są to wierzenia identycznie uzasadnione, co wierzenia w jednorożce i smoki. Czyli... w ogóle. Czyli są zindoktrynowani, czyli religia wypaliła im umiejętność krytycznego myślenia w obrębie swoich stwierdzeń, ale w obrębie innych durnych twierdzeń - już absolutnie nie. A także w obrębie innych tematów. I właśnie dlatego nigdy nie nazwę teisty debilem dlatego, że wierzy w boga.
Ciekawostka: Jeśli zapytasz się katolika: Czy Zeus istnieje? Odpowiedź będzie błyskawiczna; Jasne, że nie, nikt w niego przecież już nie wierzy, to głupota. A jeśli zapytasz o boga Jahwe... No właśnie. Moje podejście do twojego boga Jahwe jest identyczne jak twoje do Zeusa. Dlaczego uważasz, że masz rację w stosunku do Zeusa a ja mylę się w stosunku do Jahwe? Na podstawie ilości wyznawców? Wiesz, że to nie działa tak, że im więcej wierzących w dane twierdzenie, tym twierdzenie staje się prawdziwsze? Pomijam sens wiary jako sens osobisty, tzn jeśli wiara daje komuś siłę - OK. Ale w żaden sposób nie ukazuje to, że obiekt tej wiary istnieje, że są na niego dowody itp. Zajmuję się sensem wiary z pozycji jak najbardziej obiektywnej. Cytuj:
Popełniłeś oba błędy na raz. Na podstawie braku wystarczających dowodów i na istnienie i na nieistnienie, uznałeś, że nie ma sensu wierzenia w cokolwiek. To jednak stwierdziłeś
Po pierwsze: nie trzeba dowodów na nieistnienie.
I tak, jeśli brak jest dowodów na prawdziwość jakiegoś twierdzenia, to jest ono nieodróżnialne od fałszu. Więc nie ma sensu utrzymywanie wierzenia w jego prawdziwość. Poniżej przykład:
Jeśli powiem, że jutro ziemia wybuchnie i musisz zabić psa i wylać jego krew na ołtarz Synsy, by powstrzymać wybuch, nie zrobisz tego wierząc ślepo w prawdziwość tego twierdzenia. Włączysz tryb krytycznego myślenia.
Nie ma przesłanek ani dowodów na to, że ziemia jutro wybuchnie. Nie ma dowodów na to, że zabicie psa i wylanie jego krwi powstrzyma ten wybuch. W związku z tym nie masz najmniejszych obiekcji, by odrzucić to twierdzenie jako nieodróżnialne od fałszu i niedorzeczne. No chyba, że jednak nie. W takim wypadku współczuję psom z twojej okolicy

WŁAŚNIE: to twierdzenie jest nieodróżnialne od fałszu. Jasne, mogę mieć rację! A co jeśli jutro faktycznie ziemia wybuchnie? Jednak jeśli nie wykażę w żaden sposób, że to co mówię jest czymś więcej niż nonsensem, nie utrzymujesz w to twierdzenie wierzenia.
Dokładnie tak samo ma się rzecz z twierdzeniami z zakresu teizmu.Cytuj:
Ziom, nie przeczytałeś nic z wrzuconych linków i oprócz tego zlewasz niewygodne dla ciebie fragmenty czyiś wypowiedzi. Sam nie zachowujesz się w porządku, więc nie wymagaj tego od innych.
Wspominałem o tym już raz w stosunku do ciebie.
Wspominałem o tym już dwukrotnie w stosunku do ryjcia.
Nie pamiętam, zwyczajnie nie pamiętam o co chodzi z tym prawdopodobieństwem. Bardzo możliwe że w rozmowie na jakiś temat powiedziałem coś nielogicznego. Niestety nie łączy się to ze znajdywaniem argumentu za istnieniem boga, fakt że ktokolwiek wierzy w jednorożce, nie znaczy że jest słabym matematykiem.
I odwrotnie.
Proszę o PONUMEROWANE PUNKTY, z jasno OKREŚLONYM PROBLEMEM, KTÓREGO NIE PORUSZYŁEM.
A jeśli chodzi o twoje definicje słowa wiary, wierzenia itd... To owszem, internet jest od nich pełen. Od ciebie zależy którą definicję przyjmiesz za najpełniejszą. Uważam że ta, którą umieszczam na początku tego tematu, jest najlepsza. Wykaż, że inna definicja jest pełniejsza, albo że zaprezentowana gradacja wierzeń nie ma sensu.
Cytuj:
Ciiiii.... On jeszcze nie wie, że w sumie wszyscy jesteśmy ateistami, tylko się z niego śmiejemy, bo gada tak straszne głupoty, że aż łatwo się broni teizmu
Heh no to go brońcie, bo na razie nie doczekałem się przedstawienia żadnego dowodu na prawdę jakoby bóg istnieje...
Ani nawet nie doczekałem się nawet próby obrony "poszlak wskazujących na istnienie boga" autorstwa ryjcia.
Poważnie, jeśli gadam głupoty, czekam na serię miażdżących argumentów.
Albo nie.
NA JEDEN.