Yagiel napisał(a):
Zauważyłem że ludzią pasuje jak śpiewam... I nie przeszkadzają te drobne nieczystości. Ale ja nie mogę tego zdzierżyć.
Ja też tak mam, że dużo od siebie wymagam, a innym wiele wybaczam.
Yagiel napisał(a):
Słyszę że niektórzy tego nie mają. Chyba że ja tego tak nie odbieram.
Myślę, że w większości przypadków to drugie. Człowiek (o ile nie ma negatywnego usposobienia) skupia się na pozytywnych aspektach swoich doświadczeń. Kiedy słuchasz kogoś innego, na pewno szukasz w tym tego, co dobre. Drobne brudki rzadko niszczą całokształt. Inna sprawa, że gdy sam ćwiczysz utwór, znasz dobrze jego strukturę i odwołujesz się do jakiegoś tam ideału. Sam wielokrotnie tak miałem, że nagrywałem coś i wydawało mi się, że spaprałem. Poszedłem spać, odsłuchałem następnego dnia i już było super. Wyparował ten mój punkt odniesienia, czyli jakiś tam plan jak co zaśpiewać. To chyba najlepiej tłumaczy dlaczego dla innych jesteśmy bardziej wyrozumiali.
Yagiel napisał(a):
Aha. I zauważyłem że bardziej fałszuje jak śpiewam na słuchawkach niż jak słyszę swój głos.
Dlaczego tak może być ?
Mam podobnie, chyba że śpiewam spokojną balladkę, to wtedy w słuchawkach jest gites. Mam dwie koncepcje. Po pierwsze, głośne śpiewanie do mikrofonu może generować jakieś zahamowanie, bo nie śpiewamy "w przestrzeń". Bardziej się zaciskamy, bo mamy przed sobą obiekt (mikrofon ze statywem), a głupio się drzeć, kiedy coś jest tak blisko. Może brzmi to śmiesznie, ale ja tak mam. Po drugie, gdy śpiewamy bez żadnego sprzętu, mamy lepszy kontakt z ciałem. Jesteśmy zestrojeni z reakcjami ciała, napięciami i po prostu lepiej pracujemy mięśniami. Słuchanie się w słuchawkach jednak przenosi nas w wymiar odsłuchu, gdzie niektóre bodźce nam umykają. Trzeba to ćwiczyć prawie jak zupełnie inną dziedzinę.